2/29/2016

Kosmetyki, które ostatnio zużyłam - styczeń i luty

Nadszedł ten czas kiedy trzeba zrobić odrobinę miejsca na nowe kosmetyki.
Ilość zużytych opakowań, która się u mnie uzbierała może nie jest imponująca, ale mam wrażenie, że następne denko będzie gigantyczne, ponieważ wiele produktów mam na wykończeniu.
Do każdego kosmetyku postaram się napisać kilka słów, a jeśli wcześniej pojawiła się jego recenzja to ją podlinkuję, żebyście mogli przeczytać więcej o danym produkcie.


Płyn micelarny Garnier – straciłam rachubę, która to już butla i na razie nie szukam żadnego innego produktu w tej kategorii. (Recenzja)
Ziaja Pasta do zębów wrażliwych bez fluoru – świetny kosmetyk, bardzo przypadł mi do gustu, a jak chcecie więcej informacji na jej temat to dajcie znać w komentarzach.
Oriflame oliwka dla dzieci - ot taki cudak do pielęgnacji ciała.
Mizon Serum kolagenowe – myślałam, że nigdy się nie skończy. Dosłownie kilka kropelek wklepanych w skórę działało cuda. (Recenzja)
Isana Mydło zimowe – mam nadzieję, że jeszcze długo będzie w Rossmannie. Obłędny waniliowy budyń. Rewelacja!


Lancome Visionnaire serum– fajny kosmetyk, ale oczekiwałam odrobinę więcej więc szukam dalej. (Recenzja)
Lancome Renergie Lift – fantastyczny krem, który pomaga mojej skórze przetrwać zimę. (Recenzja)
Lancome Genifique – bardzo dobre serum, świetnie nawilża skórę. Może kiedyś się zaprzyjaźnimy bardziej.
Huile de Pepin – olej z opuncji figowej – skończył się dopiero w styczniu. Kosmetyk rewelacyjny i na pewno do niego wrócę. (Recenzja)
Inglot 017 – seria kolorów opalizujących jest nie do zdarcia. Trwałość, połysk i kontrolowany stopień krycia sprawiają, że kupuję te odcienie już chyba od 10 lat.
Yes to Blueberries – ujędrniający krem pod oczy. Skończył się w styczniu więc kilka miesięcy posłużył. Kosmetyk, może nie doskonały, ale zamierzam kiedyś do niego powrócić. (Recenzja)


Tradycyjnie walka z próbkami nadal trwa i im więcej ich zużywam to mam wrażenie, że tym więcej do mnie ich trafia.


Jeśli chodzi o zachwyty, to kilka produktów wpadło mi na listę zakupową, ponieważ były rewelacyjne w swoim działaniu i wyróżniały się na tle innych, używanych produktów:
Kiehl's kultowy krem pod oczy z olejem Avocado – kosmetyk, który mnie zachwycił najbardziej. Kremowy i bogaty, a jednocześnie nadawał się na dzień pod makijaż.
Dolce&Gabbana Pour Femme – zastanawiam się dlaczego jeszcze Wam go nie opisałam. Może nie jest to miłość, ale z wielką przyjemnością używam go już od ponad dwóch lat.
Tom Ford Traceless Perfecting Foundation – podkład o przedłużonej trwałości, gdyby nie to, że źle dobrano mi kolor pewnie już bym kombinowała w jaki sposób stać się jego posiadaczką.
Chanel Les Beiges Healthy Glow – najnowszy podkład marki Chanel, który komplementuję przy każdej nadarzającej się okazji. Dawno żaden kosmetyk kolorowy tak mnie nie zachwycił.
Na zdjęciu zabrakło również słoiczka po próbce podkładu Magic Foundation Charlotte Tilbury – jeśli powiem, że stawiam go na równie z podkładem Chanel to wiecie już wszystko.

A jak Wasze zużycia i walka z próbkami?